W błocie Krainy Wygasłych Wulkanów
Buty? Są. Szczoteczka do zębów? Jest. Koszulka z logo MUD GOATS? Spakowana. Worki od śmieci, w które będzie można zapakować strój po biegu? Czekają już w torbie. Taką check-listę przed sobotnim wyjazdem do Złotoryji wykonywało całe stado Kóz: Koza Alpha, Crazy&Fiery , Koza Iza, Lady Koza, MadKózka, NarKoza, Mega Koza, TomKoza i Koza z Betonu.
Mega Koza zorganizował bluzy z logo naszego Stowarzyszenia i choć do Krainy Wygasłych Wulkanów kilometrażowo było jeszcze daleko, już w podróży „straszyliśmy tym pomarańczowym diabłem” 🙂 Teraz inni mogą widzieć to, co my czujemy – tj. więź teamu również poza salą siłowni. Na trasie odpowiedniej prędkości jazdy cały czas pilnował TomKoza.
Po dotarciu do celu podróży i odebraniu pakietów startowych postanowiliśmy zrobić jakieś drobne zakupy. Na szczęście „Biedronka jest zawsze blisko” (tak, wiem, przepraszam, relacja zawiera lokowanie produktu – nic na to nie poradzę :-)) Następnie z zakupami pojechaliśmy do naszej bazy noclegowej – domku, który zorganizowała Lady Koza.
Mawia się, że „To co w Vegas, zostaje w Vegas” – stąd nie będzie tu szczegółowej relacji z wieczoru przed Wulkanami. Pozwolę sobie napisać tylko kilka słów-kluczy. Tak „ku pamięci”.
muza, jedzenie, procenty, więcej muzy, więcej jedzenia, więcej procentów, Dzika Weronika, pieczarka z grilla, festyn, festiwal, dziki dens, Mietek, Ricardo, wieniec, Jesteś Szalona
I nagle mamy niedzielny poranek 🙂
Wstajemy. Tzn. chyba wszyscy oprócz mnie. Dzieje się coś złego z okiem, nic nie widzę. Panika i frustracja. Pomaga NarKoza. (Jeny, napisałem to zdanie i teraz widzę jak dziwnie to brzmi) Gdy z okiem trochę lepiej przypomina się sobotni wieczór. Do planu „cisnąć na maxa” moja psychika dodaje gwiazdkę i przypis: „ale tak, by się nie… by pieczarka z grilla została tam gdzie jest” Nie ja jeden czuję, że bieg będzie większym wyzwaniem niż normalnie. Mimo to humory dopisują. Czekamy na start. Co spotkamy na trasie 6. Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów?
Początek to miasto. Tu jeszcze dość łagodnie. Impreza zaczynała się w terenie. Trasa bardzo ciekawa! Strome podbiegi i zbiegi, ciekawie ukształtowany górski teren idealnie wykorzystany do wyciskania siódmych potów. Oprócz przeszkód naturalnych i dużej ilości błota (a więc tego co Mud Goats lubią najbardziej) dodatkowe przeszkody sztuczne. Ślizgawki, wspinanie się, czołganie, opony. Jako osoba z lękiem wysokości miałem okazję zawalczyć ze swoją słabością wspinając się na most. Nieważne jakby się starać i próbować opisać to co się działo na trasie klimatu biegu się nie odda. No bo i jak? Czy Ty Drogi Czytelniku jesteś teraz przemoczony, uwalony błotem, z piaskiem między zębami i zapachem ścieków w nozdrzach? Jeśli tak, lub jeśli kiedyś tak miałeś wiesz, że czysta kartka papieru klimatu Wulkanów nie odda.
Trzeba przyznać, że bieg był wymagający i nie polecam zapisywać się na takie imprezy bez porządnego przygotowania. Łatwo było o kontuzję czy wypadek. Nie groziło to Kózkom. Ziarna zasiane przez Alphę na wtorkowych treningach w postaci rasowania techniki wykonywanych ćwiczeń, wyczucia swego ciała, nauki koncentracji i stabilizacji podlewane sukcesywnie przez ostatnie miesiące naszym potem wydały plon w postaci bezkontuzyjnego pokonania trasy. Oczywiście zmęczyliśmy się – ale o to przecież chodziło 🙂
Jako pierwszy na metę dobiegł Alpha – nie mogło być inaczej. Tym razem z uwagi na liczebność grupy nie biegliśmy wszyscy razem, a w podgrupkach dopasowując się względem tempa. Nie było nikogo kto nie uśmiechałby się na mecie. Jeszcze słyszę MadKózkę, która ściągając z siebie kolejne warstwy błota w zalewie stwierdza, że „jesteśmy po#%ani” i widzę Crazy&Firey, która wskoczyła TomKozie, gdyż jak stwierdziła ona „po prostu tak lubi”. Jeśli ktoś natomiast chciałby namalować szczęście, to proponuję zabrać płótno, farby i spojrzeć na NarKozę na mecie – lepszej definicji szczęścia nie znajdzie. A że na tym płótnie będzie GRATIS „trochę” błota? Cóź, sztuka 🙂 Zmierzyliśmy się z czterema żywiołami 🙂
Złotoryja nazywana jest miastem złota. MUD GOATS w błocie Krainy Wygasłych Wulkanów znalazło swój skarb – cenniejszy niż złoto – prawdziwy fun i satysfakcję, samo błoto natomiast było kolejną dawką zaprawy gruntującej naszą przyjaźń. Oto jak w kilku zdaniach będziemy wspominać WULKANY:
Tegoroczne wulkany uważam za niezwykle udane. Czas poprawiony o 30 min w porównaniu do poprzedniej edycji. Niesamowity Team Spirit licznej ekipy Mud Goats. A wszystko okraszone przefajowym before’em. Już zacieram ręce na myśl o 7 edycji biegu. /Koza Alpha
To mój drugi strat na wulkanach, pierwszy był dwa lata temu. Pamiętając pierwszy start, ktory wtedy był dla zabawy w tym postanowiłam dać z siebie wszystko . Ale chyba mnie pamięć zawiodła bo myślałam, ze trasa jest łatwiejsza….. A tu zaskoczenie – o wiele więcej przeszkód i biegu, ależ się namęczyłam . Trasa naprwde wymagająca, podbiegi wyłączały mnie maksymalnie a w bagnie pogubiłam nogi . Mimo wszystko poprawiłam czas o 20 min a wpadajac na metę nigdy bardziej nie byłam uśmiechnięta. Już czekam na 7 edycje. /MadKózka
Bieg szlakiem wygasłych wulkanów był dla mnie jednym z wyzwań na rok 2015. Świetna organizacja oraz atmosfera panująca od samego odbioru pakietu, w sobotę. Spotkane buzie roześmiane, które ucieszyły się z naszego widoku oraz na wspólny bieg z grupą Mud Goats . Najlepsze, że to nie byli tylko ludzie z Poznania – cieszę się, że już jesteśmy rozpoznawalni – dodawało mi to energii podczas biegu; okrzyki typu: Kózka pięknieJ dalej koza lub chłopak, który przebiegał – Twoja koszulka daje mi moc – bezcenne przeżycia…. wracam po więcej za rok. Jestem szczęśliwa i dumna że pokonałam cztery żywioły z grupą moich wspaniałych towarzyszy MG. /Crazy&Firey
To juz mój drugi bieg w Zlotoryi, na pewno nie ostatni. W tym roku trasa była zdecydowanie ciekawsza niż w poprzednim, jestem ciekawa kolejnych edycji 🙂 błoto, przeszkody i genialna atmosfera to właśnie to czego szukam podczas biegów. Ten zdecydowanie mogę zaliczyć do najlepszych! Nie mogę doczekać się kolejnych edycji. /LadyKoza
Bieg ten jak żaden inny wywołał we mnie mnóstwo emocji. Od stresu na starcie i obawie czy dam radę, po wielką radość i szczęście przy pokonywaniu kolejnych etapów. Później już nie było czasu na strach i myślenie. Parło się do przodu pokonując kolejne przeszkody.Bezkarne taplanie się w błocie było jakby spełnieniem marzeń z dzieciństwa ,kiedy to mama krzyczała: „ Nie wchodź do tej kałuży” 😉 Piękne widoki rekompensowały wysiłek. Stojąc na szczycie góry na którą przed chwilą wbiegłam, a którą chwile wcześniej przeklinałam w myślach, czułam, że żyje, czułam że MOGĘ WSZYSTKO!!! Dla innych nie do pomyślenia bieganie po górach w błocie – dla mnie wspaniałe wspomnienia! Dziękuje Mud Goats. /Koza Iza
W tym roku moje ważne założone cele: bieg w Olsztynie SCR, Bieg Katorżnika, który jeszcze przede mną i oczywiście bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów. Bałam się czy podołam wezwaniu, ale z teamem Mud Goats przygotowałam się do przejścia tej wymagającej trasy. Na dodatek atmosfera biegu i wyjazdu zostanie na długo w mojej głowie, ponieważ zabawa była przednia . Dziękuję za super rozrywkę całej Koziej Rodzince !!! /NarKoza
Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów – bieg wymagający, momentami niebezpieczny, w zgodzie z naturą, dający wielką satysfakcję i radość. Przy Wulkanach biegi typu Spartan Race czy Survival Race to przysłowiowy „pikuś”. Minęło już parę dni a ja wciąż mam uśmiech na twarzy i obtarcia na ciele. Wiem, że warto trenować z Mud Goats. Wiem, że za rok znów wystartuję! Basia, Wera, biegniemy? /TomKoza
Dla mnie bieg ten był wielkim wyzwaniem. Do samego końca nie wiedziałem czy poradzę sobie, czy dam radę itd. I faktycznie łatwo nie było. Bardzo wymagające podbiegi, na których tak naprawdę trzeba było iść na czworakach, bardzo strome zejścia i niezliczone ilości błota naprawdę dały mi w kość. Myślę że w pojedynkę ciężko ukończyć ten bieg dlatego składam podziękowania Izie i Renacie za wsparcie i towarzystwo na trasie. Bieg będę wspominał długo a za rok również podejmę wyzwanie i zdobędę wygasłe wulkany. /Mega Koza
I na koniec jeszcze coś ode mnie. Gdyby ktoś zapytał: „Drogi Betonie, z wszystkich Złotoryjskich wspomnień wybierz jedno – najlepsze. Które by to było?”, odpowiedziałbym:
Około sześcioletni chłopiec szarpiący za rękę swoją mamę i wołający: „MAMO, MAMO! ZOBACZ! ONI SĄ DRUŻYNĄ! TO JEST TEAM!”
Żebyś dziecko wiedziało jak za#%isty team… 🙂
/Koza z Betonu